Zajęcia obrazek

Retro Queen w Jerzmanowej – relacja z recitalu Agnieszki Makowskiej


Kto powiedział, że duch wielkiej diwy nie potrafi odnaleźć się w erze instagramowych filtrów i followersów? Agnieszka Makowska udowodniła, że legendarna Danuta Rinn wcale nie musi korzystać z autotune’u, by skraść serca widowni—wystarczy potężny głos, garść błysku i odrobina autoironicznego humoru.


W minioną Niedzielę – 22 czerwca br. kameralna Stodoła Kultury zamieniła się w wehikuł czasu pulsujący swingiem, jazzem i estradowym retro-blichtrem. „Gdzie ci mężczyźni” zabrzmiało z nową, big-bandową energią Macieja Chwały w wykonaniu Anny Wolniewicz, a „Biedroneczki są w kropeczki” przerodziły się w zaskakująco funkowy numer, przy którym publiczność bujała się w rytm siedząc na swoich krzesełkach. Było nostalgicznie, dowcipnie i bez fałszu.


Makowska—aktorka, lalkarka, improwizatorka i prawdziwa „kobieta orkiestra”—swobodnie żonglowała kostiumami i puentami, przeprowadzając nas przez satyryczną analizę współczesnego show-biznesu. Jej dialog z „internetowym algorytmem” (w postaci kukiełki) rozbrajał szczerością, pokazując, jak trudno być diwą, gdy lajki liczą się bardziej niż rejestry głosu.


W finale, przy półmroku lamp, artystka zdjęła perukę, zostawiając na scenie autentyczność - sygnał, że ikona to nie tylko wizaż, ale pamięć pokoleń. Brawa publiczności w sali Stodoły Kultury brzmiały może cicho w porównaniu z wielkimi arenami, lecz właśnie ta intymność sprawiła, że recital zapisał się w sercach uczestników mocniej niż niejeden viral.